9 marca 2012

Żelazna Dama

Jak to widzi dystrybutor?


Królów było wielu, Żelazna Dama tylko jedna. Miała piskliwy głos, własny pogląd na
każdy temat i niezwykły tupet. Zanim stała się jedną z najbardziej wpływowych postaci
współczesnego świata, jej kapelusz i nieodłączne perły budziły pobłażliwy uśmiech. Na
naszych oczach z pyskatej Maggy rodzi się Żelazna Dama, której czarna torebka do dziś jest
symbolem rządów silnej ręki. Meryl Streep w roli Margaret Thatcher – prawdziwej damy w
świecie zdominowanym przez mężczyzn.
(opis dystrybutora) - tym razem nieco lepiej sprzedażowo i dobrze.

Zawsze kiedy przeglądam ulotkę filmu „Żelazna dama” ogarnia mnie śmiech. Powiem
szczerze, nic z tego co napisał dystrybutor nie jest prawdą.
Na naszych oczach starsza pani przeżywa dzień czy dwa, podczas których momentami
odpływa w czasy młodości, kiedy to była najpierw młodą dziewczyną, a później Premierem
Wielkiej Brytanii. Tak w skrócie ja odebrałem ten film.

Jeżeli widz zna historię Margaret Thatcher, to film ten dla niego będzie zrozumiały i być
może uzna go za ciekawe ujęcie osoby tak wybitnej jaką była  Premier Wielkiej Brytanii.
Natomiast jeżeli nie zna się historii tej kobiety, ani chociaż nowoczesnej historii Anglii (co jedno łączy się z drugim), to film ten będzie wymagał komentarza kogoś życzliwego, kto ową
historię zna.

Podsumuje szybko, bo nie ma co się rozpisywać, żal mi starszej pani pokazanej w filmie, ale
to nie jest Margaret jaką zna świat, nie jest to też Margaret, która jest interesująca dla świata.
Wszyscy kiedyś będą starzy, więc nic odkrywczego twórcy nie pokazali i każdy z nas będzie
kiedyś wspominał czasy młodości, tak jak Phyllida Loyd swój jedyny udany film „Mamma
Mia!” (który był zresztą ekranizacją wcześniej napisanego musicalu, więc wystarczyło, że nic
nie zepsuć). Nie polecam nikomu, szkoda kasy;)

7 marca 2012

Film "Róża" - czyli krajobraz po wojnie.

Dystrybutor:

Lato 1945 roku, tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Tadeusz, polski żołnierz,
któremu wojna zabrała wszystko i niczego nie oszczędziła, dociera na Mazury, na
ziemie, które przed wojną należały do Niemiec, a po wojnie zostały przyznane Polsce.
Odnajduje wdowę po niemieckim żołnierzu, którego śmierci był świadkiem. Mieszkająca
sama w dużym gospodarstwie Róża przyjmuje Tadeusza chłodno, pozwala przenocować.
Tadeusz odwdzięcza się za gościnę pomocą w obejściu. Róża, choć się do tego nie przyznaje,
potrzebuje czegoś więcej - przede wszystkim ochrony przed szabrownikami, którzy nachodzą
jej gospodarstwo. Stopniowo Tadeusz poznaje przyczyny jej samotności... Na tle krajobrazu
wyniszczonego przez wojnę, gdzie nadzieja stała się narzędziem propagandy, między
dwojgiem ludzi z odległych światów rodzi się miłość... niemożliwa? (opis dystrybutora)


Co my na to:
Zaczynam pisanie tej opinii już czwarty raz, a nadal nie wiem jak się do tego zabrać. Bo jak
opisać tak kompletny, tak złożony obraz jakim jest „Róża”?
Przyznam się szczerze, że nigdy nie zgłębiałem historii regionu mazurskiego po drugiej
wojnie światowej. Nie miałem pojęcia, nie wyobrażałem sobie, że to TAK właśnie wyglądało.

Chociaż, może po kolei. Głównym bohaterem jest Tadeusz (w tej roli Dorociński) człowiek,
który jest kryształowy. Do granic możliwości dobry, rycerski, opanowany i honorowy. Przez to trochę nierealny, ale zagrany całkiem dobrze. Pit Bullem to on już nie jest oj nie!

Trzeba przyznać, że wielowątkowa fabuła dała się jednak wykazać aktorom, którzy i każdy jest w swojej roli świetny, wszyscy trzymają równy wysoki poziom. Nawet nie ma na co narzekać. Dziwne. A co mi tam, powiem więcej! Uważam, że „Róża” powinna dostać Oscara! Rzadko zdarzają się takie zestawienia aktorów i reżysera nie tylko w polskim kinie, ale w ogóle!

Świat przedstawiony w filmie jest niespokojny, chaotyczny i obcy, a jednak zdarzają się
momenty sielanki i śmiechu. Twórcy pomagają widzowi wczuć się w głównego bohatera.
Razem z Tadeuszem czujemy złość, żal, rezygnację, zagubienie, szczęście, przywiązanie i
ból.

Gdzieś zasłyszałem opinię, że „Róża” to tacy „Sami swoi”, tylko bez elementów
komediowych. Osobiście dodałbym jeszcze, żeby elementy komediowe zostały zastąpione
nadmiernym, wstrząsającym, bestialskim naturalizmem. Minął już jakiś czas od kiedy
widziałem ten film, jednak nadal przeżywam to, co w nim zobaczyłem i na samą myśl, przechodzą mnie ciarki. To jest film, to jest widowisko dla ludzi o mocnych nerwach.

Polecamy!

5 marca 2012

Lie to me (Magia kłamstwa)





Wiem, wiem... to sala kinowa. Od czasu do czasu będziemy jednak rzucać na ruszt coś z innej beczki. Tym razem będzie to SERIAL, a więc lekko, łatwo i przyjemnie! A co tam..., kto nie pije Coli raz na jakiś czas.

Serial opowiada o naukowcu behawioryście, który jest ekspertem w dziedzinie wykrywania kłamstwa. Dr Cal Lightman (Tim Roth) pomaga zarówno FBI, policji, kancelariom prawniczym, korporacjom jak i osobom prywatnym. Dr Gillian Foster (Kelli Williams) jest psychologiem skupiającym się na ogólnym odbiorze będąc przeciwwagą dla szczegółowego Lightmana. Eliego Lokera (Brendan Hines) cechuje szczerość, przez którą co rusz wpada w tarapaty. Natomiast Ria Torres (Monica Raymund) jako jedna z niewielu potrafi wykrywać kłamstwa nie posiadając naukowego przeszkolenia, a jedynie wrodzoną intuicję. (filmweb.pl) A świstak siedzi... i pisze te swoje recenzje.

W czwartek (16.02) w polskiej telewizji miała miejsce premiera serialu wyprodukowanego przez stację FOX – „Magia kłamstwa”. Jak zwykle jesteśmy..., sto lat za..., no wiecie amerykanami.

Serial pokazuje perypetie grupy ludzi, którzy zarabiają na wykrywaniu kłamstw. Rozwiązują zagadki kryminalne (i nie tylko) patrząc ludziom na... twarze.
Jeśli ktoś lubi oglądać wybryki Dr. House’a, to na pewno znajdzie coś dla siebie w „Lie to me”.

Serial jest prosty jak konstrukcja cepa, ale wciąga. Zagadki nie są na tyle skomplikowane, żeby rozwiązania nie domyślił się średnio rozgarnięty 10latek (świetnie się przy tym bawiąc). Bohaterowie z każdym odcinkiem coraz bardziej wciągają widza w swoje własne charakterystyki. Każdego zaciekawi dlaczego naukowiec światowej sławy, krzyczy na córkę i podwładnych i jak to się ma do jego analitycznego i z pozoru spokojnego spojrzenia na rzeczywistość (a odpowiedź Was zawsze zaskoczy).

Polecam, serdecznie polecam. Kolejny serial, który został zdjęty z anteny w USA, a w Polsce dopiero będzie popularny. Miłego czwartkowego wieczoru;)


29 lutego 2012

Obama tańczy, śpiewa i stepuje, czas więc na aktywność Holyłudu - Idy Marcowe



Z filmu Clooneya najbardziej lubię jednak jego puentę: politykom wolno toczyć kosztowne wojny i doprowadzać kraj do zapaści finansowej, ale pod żadnym pozorem nie mogą dać się przyłapać na romansie. Śmiać się czy płakać – oto jest pytanie. - FilmWeb.pl


Trzymająca w napięciu historia pokerowej rozgrywki kandydata na prezydenta USA - Mike
Morrisa (George Clooney) z czyhającymi na każde jego potknięcie przeciwnikami (Paul
Giamatti) i wszędobylskimi dziennikarzami (Marisa Tomei). Szanse na elekcję pretendenta o
bujnej przeszłości staną pod znakiem zapytania, kiedy w jego sztabie pojawi się asystentka,
emanująca młodzieńczym entuzjazmem i erotyzmem (Evan Rachel Wood). Dziewczyna
szybko zawróci w głowie młodemu, błyskotliwemu doradcy Morrisa (Ryan Gosling) i pozna
najskrzętniej skrywane tajemnice kampanii.
(opis dystrybutora)


Jestem przekonany, że obie recenzje zostały napisane za karę, ale przecież w tym kraju wszyscy... pracują za karę. No może nie wszyscy, ale wszyscy tak wyglądają, bo wyglądać tak muszą. Dlaczego? Prosta sprawa; presja społeczna ;). To taka mała filozoficzna dygresja. A teraz do rzeczy!

George Clooney wielkim zwolennikiem prezydenta Obamy był. To żadną tajemnicą
nie jest.
Tak samo jak to, że aktor się zawiódł na swoim faworycie (ciekawe czy w św. Mikołaja też jeszcze wierzy??). Zawód skłonił go do zakończenia prac nad filmem „Idy marcowe”, a następnie do przedstawienia,
w dość oryginalny sposób programu wyborczego, który miał kiedyś prezydent USA.
Pomijając
scenki w których Clooney jako kandydat na prezydenta szumnie
wygłasza swoje mniej lub bardziej kontrowersyjne elementy programu wyborczego. Pozostaje
nam jeszcze do przeżycia wspólnie z głównym bohaterem historia pewnych wyborów.

Pierwszoplanowa postać to klasyczny hamburger-eater zapatrzony w swoich politycznych guru– przeciętny wyborca bez problemu się z nią utożsami.
Główny bohater przeżywa rozterki (bardziej etyczne, niż miłosne), musi kombinować, a
później i tak kopią go w dupę. W tej roli Ryan Gosling zagrał wyśmienicie, po (moim zdaniem)
nieudanym filmie „Driver” jestem zachwycony faktem, że ten aktor naprawdę ma mięśnie
twarzy i potrafi ich używać. Wieeeelkie widowisko tego chłopaka.

Drugim szokiem jakiego doznałem była składność i logika całego scenariusza. Dobrze
przedstawiona rzeczywistość, do granic brutalna. Możliwe, że wszyscy aktorzy na planie
natchnieni aktorstwem Goslinga zagrali na swoich życiowych poziomach, albo Clooney
po skrajnie nudnym „Amerykaninie” wyciągnął wnioski i bardzo dużo się nauczył o
reżyserowaniu filmów, jeśli tak to brawo – czekam na kolejny jego film.

Podsumowując już, film fajny, Gosling mega fajny, śmieszne wstawki z programem
politycznym. Polecam, dla wszystkich.

27 lutego 2012

Oscary, Oscary, Oscary!!!

Już po raz 84, Akademia Filmowa rozdawała swoje nagrody. Nie obyło się bez niespodzianek, ale były też "konie", które nie zawiodły powszechnych oczekiwań.
Niestety, polska produkcja nie zgarnęła żadnej statuetki, ale za to byli inni zwycięzcy spoza Hollywood, poniżej lista laureatów:


Najlepszy film - "Artysta"
Najlepszy aktor pierwszoplanowy - Jean Dujardin ("Artysta")
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa - Meryl Streep ("Żelazna dama")
Najlepszy aktor drugoplanowy - Christopher Plummer ("Debiutanci")
Najlepsza aktorka drugoplanowa - Octavia Spencer ("Służące")
Najlepsza reżyseria - Michel Hazanavicius ("Artysta")
Najlepszy scenariusz oryginalny - "O północy w Paryżu"
Najlepszy scenariusz adaptowany - "Spadkobiercy"
Najlepszy film animowany - "Rango"
Najlepszy film nieanglojęzyczny - "Rozstanie" (reż. Asghar Farhadi) Iran
Najlepsze zdjęcia - "Hugo i jego wynalazek"
Najlepszy montaż - "Dziewczyna z tatuażem "
Najlepsza scenografia i dekoracja wnętrz - "Hugo i jego wynalazek"
Najlepsze kostiumy - "Artysta "
Najlepsza charakteryzacja - "Żelazna dama"
Najlepsza muzyka - "Artysta"
Najlepsza piosenka - "Man or Muppet" wyk. Bret McKenzie ("Muppety")
Najlepszy dźwięk - "Hugo i jego wynalazek"
Najlepszy montaż dźwięku - "Hugo i jego wynalazek"
Najlepsze efekty specjalne - "Hugo i jego wynalazek"
Najlepszy dokument pełnometrażowy - "Undefeated"
Najlepszy dokument krótkometrażowy - "Saving Face"
Najlepszy krótkometrażowy film animowany - "The Fantastic Flying Books of Mr. Morris Lessmore"
Najlepszy krótkometrażowy film aktorski - "The Shore"


Nie zabrakło też wydarzeń, które pozostaną przedmiotem żartów jeszcze przez długi czas, jak np. noga Angeliny Jolie;)

Na zakończenie, żeby nie obyło się jednak bez polskich dobrych produkcji, jeden z lepszych filmów na youtube.pl w 2010 roku:



Pozdrawiam;)


24 lutego 2012

Mroczne widmo, czy zepsute 3D?

Tym razem bez opisu dystrybutora się obejdzie, ponieważ każdy sagę Lucasa zna, a jak nie
zna to i tak nie przeczyta tego wpisu ;). A co pisali rzetelni 
recenzenci? Aż boję się czytać!

Po pierwsze, jeżeli macie ten film na starym, dobrym Visie, to odpalcie „wideo” i obejrzyjcie
film w domu, a pieniądze z biletów wydajcie na pizzę i piwo (ewentualnie na imitacje
świetlnych mieczy).

Jedyny efekt 3D w tym całym „zremasterowanym” filmie, to znane wszystkim napisy na
początku. Reszta jest tylko rozmazana, żeby nie dało się obejrzeć filmu bez okularów. 

Jedynym wytłumaczeniem jest tylko to, że moje okulary były zespute..., ale co tam można zepsuć!

Jeżeli ktoś jest fanem sagi to pewnie pójdzie na film, dla 30 sekund dodatkowych sekwencji
oraz dla świetnego efektu dźwiękowego, całej reszcie jednak sugeruję rozważyć opcję z
browarem.

21 lutego 2012

W ciemności

Katolik... grzesznik... drobny złodziejaszek... Leopold Socha, Polak ze Lwowa - przez ponad rok pomagał i dawał schronienie ukrywającej się w kanałach grupie uciekinierów z getta. Za pieniądze. Jednak to, co wydawało się okazją do zarobku, doprowadziło do powstania głębokiej więzi emocjonalnej pomiędzy Sochą a uciekinierami, ewoluując w heroiczną walkę o ludzkie życie. (film.web)



Sugerując się wieloma pozytywnymi opiniami i zapowiedziami obejrzałam W ciemności. Jest to historia oparta na dwóch amerykańskich  książkach : W kanałach Lwowa Roberta Marshalla i Dziewczynce w zielonym sweterku Krystyny Chiger. Opowiada o drobnym złodziejaszku Leopoldzie Sosze, który spotyka w kanałach grupę Żydów. Początkowo oferuje im pomoc za pieniądze, jednak w miarę upływu czasu robi to bezinteresownie. Film Agnieszki Holland to niezwykle realistyczny obraz trudnego życia prześladowanej społeczności, temat Holokaustu, a także niezwykła droga przemiany człowieka.

Szczególną uwagę zwraca język bohaterów, można w nim usłyszeć, oprócz języka polskiego, język ukraiński, niemiecki, czy też jidysz (aktorzy uczyli się ich specjalnie do tego filmu). Atutem jest realistycznie przedstawiona ówczesna rzeczywistość i niezwykła gra aktorów, przede wszystkim znakomita kreacja Roberta Więckiewicza- odtwórcy głównej roli.

Jedyną rzeczą, którą mogłabym zarzucić tej produkcji, to nadmierne, moim zdaniem, epatowanie erotyzmem. Uważam, że jest to film godny obejrzenia nie tylko ze względu na prawdę historyczną, którą niesie, ale również ze względu na wspaniałe kreacje polskich aktorów i niezwykły autentyzm bijący z obrazu Holland.





Rzeź

Dwie nowojorskie pary Alan (Christopher Walt) i Nancy (Kate Winslet) oraz Michael (John C. Reilly) i Penelope (Jodie Foster). Zdawałoby się, że wszystko je łączy. Nienaganne maniery, wysoki standard życia i satysfakcja z uczących się w najlepszych szkołach dzieci. Kiedy ich dzieci wszczynają bójkę, na pozór niewinne spotkanie rodziców, zorganizowane celem wyjaśnienia sprawy, przerodzi się w lawinę potyczek i wzajemnych złośliwości.(  filmweb.pl)
 Jedyne co mnie skusiło (ponownie ) to obsada no i reżyser... ale niestety. Gwiazda Romana Polańskiego chyba zaczyna... przygasać.


Film zaczyna się od bójki chłopców w parku. Zachary syn Alana i Nancy "uzbrojony w kij" wybija kilka zębów synowi Penelope i Michael'a.


Pierwsza para zdawkowo traktuje bójkę miedzy dziećmi, natomiast druga para próbuje uświadomić iż Zachary zachował się jak  przestępca. Międzyczasie wychodzi na jaw, iż Michale wystawił chomika córki na ulice na pastwę losu. Resztę filmu obie pary siedzą w pokoju wcinają szarlotkę, która wygląda jak zjedzona i zwrócona. Każda z par za wszelką cenę usiłuje udowodnić, że jest "lepsza" od drugiej. Akcja przenosi na chwile do łazienki, ponieważ szarlotka zjedzona przez Nancy wraca na stół.


Oczywiście cały film to wzajemne docinki i na tapecie jest chomik, który na pewno umarł na nowojorskiej ulicy (ech ten Michael zwyrodnialec jeden). Po za zabawnymi tekstami podkreśleniem, iż  tulipanki kosztowały 20 $  i utopieniem komórki Alana w wazonie z tulipankami za 20 dolców  nie dostrzegłam niczego zabawnego w tej "Pierwszej  od wielu lat pełnokrwistej komedii Romana Polańskiego" Jedyne co mnie pocieszyło to fakt, że chomik jednak przeżył tą rzeź, bo ja niestety nie.

25 stycznia 2012

To tylko sex



     Dylan (Justin Timberlake) i Jamie (Mila Kunis) z pewnością nie mają zamiaru się ustatkować. Jeszcze nie. Kiedy zajmująca się rekrutacją dla nowojorskiej firmy Jamie próbuje swoich umiejętności usiłując zwerbować dyrektora artystycznego z Los Angeles, Dylana, oboje szybko odkrywają, że są bratnimi duszami. Mając za sobą wiele nieudanych związków, gotowi są zrezygnować z miłości i skupić się na przyjemnościach. 


Kiedy więc Dylan przenosi się do Nowego Jorku, para zaczyna regularnie się spotykać, żartując z miłości, która jest wg nich mitem rozpowszechnianym przez hollywoodzkie filmy. I właśnie wtedy rozpoczynają przepysznie seksowny eksperyment, zdecydowanie przeznaczony tylko dla dorosłych. Jako ludzie nie biorący na serio obietnic oferowanych przez komedie romantyczne, Dylan i Jamie nie powinni być zaskoczeni tym, że ich odważne posunięcie stanie się nieprzyzwoitą, pełną seksu wyprawą na niezbadane tereny, która odkryje więcej niż mogli się spodziewać. (filmweb.pl)



Szczerze, to nie przepadam za komediami romantycznymi, ale po długich namowach dałam się skusić, by obejrzeć „To tylko sex”. Moje wrażenia:

Nudno, banalnie, nie polecam!

Chodziło o to, że:

Para dobrych znajomych, Dylan i Jamie, po wielu nieudanych związkach, decyduje się uprawiać ze sobą seks bez zobowiązań. Jednak jak to bywa w komediach romantycznych, można przypuszczać, że z ich postanowienia będą „nici” i prędzej czy później zakochają się w sobie. I co? I co? Hmm… Wszystko idzie zgodnie z planem, do czasu, gdy ona chce znowu chodzić na randki, a on dochodzi do wniosku, że zakochał się w swojej łóżkowej przyjaciółce.

Niezłe dialogi i świetny duet aktorski, na którym barkach utrzymuje się praktycznie cały film. Można też sobie popatrzeć na ciało Timberlake’a, który chętnie eksponuje gołą klatę, jednak wybitnego talentu aktorskiego to nie ma co mu zazdrościć. Mężczyźni mogą podziwiać wdzięki M. Kunis, bo figury to można jej pozazdrościć ;D,  ale co więcej wnosi ten film?? Tak naprawdę nic. Wielu może zmylić to, że bohaterowie tak długo wytrzymują w relacjach przyjacielskich, zamiast od razu wyznać sobie miłość, by potem się rozstać, a następnie rzucić się sobie w ramiona i żyć długo i szczęśliwie, jak w bajce. Bla, bla, bla…

„Dylan i Jamie nie powinni być zaskoczeni tym, że ich odważne posunięcie stanie się nieprzyzwoitą, pełną seksu wyprawą na niezbadane tereny, która odkryje więcej niż mogli się spodziewać” - co odkryli?? Chyba tylko to, że na dłuższą metę sex to nie wszystko.

23 stycznia 2012

Dziewczyna z tatuażem

Film zrealizowany na podstawie bestsellerowej książki. Mikael Blomkvist, znany dziennikarz oskarżony o zniesławienie, otrzymuje nietypowe zlecenie od właściciela koncernu przemysłowego, Henrika Vangera. Ma zbadać sprawę tajemniczego zaginięcia 16-letniej Harriet Vanger, które miało miejsce w latach 60-tych. Blomkvist nie wie, że każdy jego krok jest śledzony przez niezwykle inteligentną hakerkę, Lisbeth Salander, która wykonuje to na prośbę Vangera. Śledztwo z czasem zaczyna odkrywać krwawą i niebezpieczną historię rodziny Vanger. (opis dystrybutora)


Jak zapewne wszyscy wiedzą książka ta, jak zresztą pozostałe dwie części trylogii Larrsona, doczekała się już ekranizacji ("Milennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"). Z tego powodu, moje myśli tuż przed ekranizacją nurtowały pytania: Czym znów zaskoczy Hollywood, co będzie lepszego, czego będzie więcej w wersji amerykańskiej? Odpowiedź: niczym, nic, niczego! 

"Dziewczyna z tatuażem" nie różni się w żaden zauważalny sposób od ekranizacji stworzonej przez ziomków pisarza. Scenarzystom i reżyserowi nie chciało się nawet przenieść wydarzeń poza Szwecję ani zmienić nazwisk, czy lokacji.

Jednakże nie da się powiedzieć, że film jest mroczny i tajemniczy, a nawet straszny. Daniel Craig stworzył bardzo fajną kreację i moim skromnym zdaniem ponownie udowodnił, że można na nim oprzeć fabułę i cały film, a on "da rade". Tytułowa dziewczyna z tatuażem czyli Rooney Mara, stworzyła kreację przewrotną ,pełną przeciwności i nieprzewidywalną. Dla mnie postać ta jest całkowicie nierealna ale trzeba oddać, że zagrana została poprawnie o ile taki był pomysł reżysera na kreację Lisbeth. 

Podsumowując, film dla ludzi którzy nie czytali książki i najlepiej gdyby nie widzieli też wersji szwedzkiej. W takiej sytuacji, na pewno wyjdą z kina usatysfakcjonowani. Jeżeli natomiast ktoś czytał książkę, i/lub oglądał wersję skandynawską, to film może obejrzeć "dla porównania" ale prawdopodobnie uzna, że pierwsza wersja bardziej oddaje klimat stworzony przez Larrsona, dzięki czemu dla fanów napięcia i możliwie jak najwierniejszemu oddaniu wydarzeń przedstawianych na łamach książek, "Millennium:.." będzie dla nich zawsze lepsze i prawdziwsze. 

16 stycznia 2012

Sylwester w Nowym Jorku



Sylwester w Nowym Jorku to pochwała miłości, nadziei, przebaczenia, drugich szans i nowych początków, zawarta w historii o parach i singlach pośród scenerii tętniącego życiem i pełnego obietnic Nowego Jorku, rozgrywającej się w najbardziej olśniewającą noc w roku.(Multikino.pl)

W obsadzie gwiazdy wielu pokoleń: Zac Efron, Robert De Niro, Ashton Kutcher, Halle Berry, Sarah Jessica Parker, Michelle Pfeiffer, Karen Heigl, Matthew Broderick, Jessica Biel. Po takiej plejadzie gwiazd można by się spodziewać zjawiskowego filmu godnego Oscara.
Nie ma się co dziwić, iż  skuszona taką obsadą postanowiłam namówić znajomego na wspólny wypad do kina. Tradycyjnie przy kasie powitała nas tabliczka "po bilety zapraszamy do popcornbaru". Jako, iż za bilety nie płaciliśmy gotówką, a wymienialiśmy  kupony na bilety (bardzo skomplikowana operacja  trzeba było zawołać 3/4 personelu kina) nie obyło się bez problemów. Po konsultacjach pani Asi z panią Kasią, panem Rafałem  i panem Zdzisiem i  Bóg raczy wiedzieć kim jeszcze. Udało nam się otrzymać bilety oczywiście seans już się zaczął i zanim dotarliśmy do miejsca przeznaczenia mało nie straciłam uzębienia. Na szczęście(tak mi się w tedy wydawało)  jeszcze trwały reklamy.

Niestety same znane nazwiska w liście płac nie są gwarancją sukcesu.Nie jest to kolejna komedia romantyczna z cyklu mało ambitna, ale można się pośmiać. "Sylwester" to  blisko 2 godziny  nudy, kilka przecinających się wątków i wszystko kręci się w koło ostatniego dnia roku. Różne postacie szukające miłości, przełamujące strach oraz wybaczające dawne urazy. Historie są zróżnicowane, od nastolatki czekającej na pierwszy pocałunek z ukochanym, szefową kuchni porzuconą przez gwiazdę rocka do samotnie umierającego mężczyzny.
Może natłok informacji sprawia, że ciężko się skupić na sensie filmu. Przesłanie jednej z bohaterek filmu odpowiedzialnej za imprezę na Times Square jakoś do mnie nie trafiło. Koniec roku  nie skłonił mnie  do refleksji czy też stworzenia listy postanowień noworocznych.

 Jak przystało na hollywoodzkie romansidło i tu nie obyło się bez happy endu. Tylko szkoda, że  ten cały happy end dotyczył  bohaterów, a nie widzów. Gdyby nie fakt, iż podczas seansu towarzyszył mi mój znajomy, to uznałabym że zmarnowałam blisko 2 godziny, a tak chociaż spędziłam czas w miłym towarzystwie. Możliwe, że magia sylwestra działa tylko za oceanem w cieniu legendarnej kuli.

15 stycznia 2012

Popcornowym skrytożercom mówimy stanowcze NIE!

Pod koniec XIX wieku narodziła się X Muza-Kino. Mimo początkowych trudności, dziś nikt nie wyobraża sobie, że kino mogłoby nie istnieć. Wraz z postępem techniki małe kameralne kina ustąpiły miejsca komfortowym multipleksom z zapleczem cateringowym. 

Dzisiaj w kinie można nawet zjeść obiad, jednak wielu z nas zapomina, że kino to nie restauracja. Człowiek wchodzi do kina kieruje się w stronę kasy a tam wielka tabliczka  "Po bilety zapraszamy do popcornbaru". Pierwsze co się nasuwa na myśl "braki w personelu", założenie jest jednak inne. Idąc do baru kupimy nie tylko bilety, ale także pudło popcornu i wielki kuban coli. Są filmy, na które nie wypada zabierać wagonu żarcia i cysterny coli, jednak dla niektórych nie ma reguły. Dla nas kino równa się film, dlatego jeszcze raz "Popcornowym skrytożercom mówimy stanowcze NIE!"