7 marca 2012

Film "Róża" - czyli krajobraz po wojnie.

Dystrybutor:

Lato 1945 roku, tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Tadeusz, polski żołnierz,
któremu wojna zabrała wszystko i niczego nie oszczędziła, dociera na Mazury, na
ziemie, które przed wojną należały do Niemiec, a po wojnie zostały przyznane Polsce.
Odnajduje wdowę po niemieckim żołnierzu, którego śmierci był świadkiem. Mieszkająca
sama w dużym gospodarstwie Róża przyjmuje Tadeusza chłodno, pozwala przenocować.
Tadeusz odwdzięcza się za gościnę pomocą w obejściu. Róża, choć się do tego nie przyznaje,
potrzebuje czegoś więcej - przede wszystkim ochrony przed szabrownikami, którzy nachodzą
jej gospodarstwo. Stopniowo Tadeusz poznaje przyczyny jej samotności... Na tle krajobrazu
wyniszczonego przez wojnę, gdzie nadzieja stała się narzędziem propagandy, między
dwojgiem ludzi z odległych światów rodzi się miłość... niemożliwa? (opis dystrybutora)


Co my na to:
Zaczynam pisanie tej opinii już czwarty raz, a nadal nie wiem jak się do tego zabrać. Bo jak
opisać tak kompletny, tak złożony obraz jakim jest „Róża”?
Przyznam się szczerze, że nigdy nie zgłębiałem historii regionu mazurskiego po drugiej
wojnie światowej. Nie miałem pojęcia, nie wyobrażałem sobie, że to TAK właśnie wyglądało.

Chociaż, może po kolei. Głównym bohaterem jest Tadeusz (w tej roli Dorociński) człowiek,
który jest kryształowy. Do granic możliwości dobry, rycerski, opanowany i honorowy. Przez to trochę nierealny, ale zagrany całkiem dobrze. Pit Bullem to on już nie jest oj nie!

Trzeba przyznać, że wielowątkowa fabuła dała się jednak wykazać aktorom, którzy i każdy jest w swojej roli świetny, wszyscy trzymają równy wysoki poziom. Nawet nie ma na co narzekać. Dziwne. A co mi tam, powiem więcej! Uważam, że „Róża” powinna dostać Oscara! Rzadko zdarzają się takie zestawienia aktorów i reżysera nie tylko w polskim kinie, ale w ogóle!

Świat przedstawiony w filmie jest niespokojny, chaotyczny i obcy, a jednak zdarzają się
momenty sielanki i śmiechu. Twórcy pomagają widzowi wczuć się w głównego bohatera.
Razem z Tadeuszem czujemy złość, żal, rezygnację, zagubienie, szczęście, przywiązanie i
ból.

Gdzieś zasłyszałem opinię, że „Róża” to tacy „Sami swoi”, tylko bez elementów
komediowych. Osobiście dodałbym jeszcze, żeby elementy komediowe zostały zastąpione
nadmiernym, wstrząsającym, bestialskim naturalizmem. Minął już jakiś czas od kiedy
widziałem ten film, jednak nadal przeżywam to, co w nim zobaczyłem i na samą myśl, przechodzą mnie ciarki. To jest film, to jest widowisko dla ludzi o mocnych nerwach.

Polecamy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz